Niewielu spośród absolwentów naszej pierwszej Szkoły Morskiej w Tczewie było tak wszechstronnie
utalentowanych, o tak barwnym zawodowym życiorysie i tak bardzo zasłużonych dla polskiej żeglugi jak kpt.
Tadeusz Dębicki. Mimo że pozostawił po sobie wiele trwałych śladów swojej wyjątkowej aktywności zawodowej i twórczej, nie jest on dzisiaj postacią tak dobrze znaną jak wielu jego kolegów ze szkolnej ławy: Karol Olgierd Borchardt, Tadeusz Meissner, Stanisław Kosko, Stefan Ciundziewicki czy Jan Ćwikliński. A wszystko dlatego,
że lata wojny spędził nie tak jak oni wszyscy na morzu, ale w kraju. Po bardzo aktywnym życiu zawodowym
w GAL-u w Gdyni zmarł w 1952 r., mając zaledwie 50 lat. Niewątpliwie przyczyniło się do tego jego ogromne rozgoryczenie spowodowane wprowadzonymi w latach 1950-1951 zmianami polityczno-gospodarczymi,
a zwłaszcza nacjonalizacją przedsiębiorstw żeglugowych oraz stopniową eliminacją z kadr zarządzających
żeglugą przedwojennych fachowców, wcześniej pracujących na zachodzie.
Już w czasie nauki w tczewskiej szkole zasłynął jako autor i wykonawca wielu śpiewanych przez uczni piosenek,
z których niektóre, parę lat później stały się popularnymi przebojami śpiewanymi w całej Polsce. Taką piosenką
była m.in. „Marynarska Wiara”, szlagier śpiewany jeszcze dzisiaj, chociaż już coraz rzadziej. Dla przypomnienia,
poniżej publikujemy, oryginalny jej tekst, napisany przez Tadeusza Dębickiego.
Po podróży szkolnego żaglowca „Lwowa” do Brazylii w 1923 roku, w której Tadeusz Dębicki jako uczeń II kursu nawigacyjnego, też brał udział, ukazała się jego autorstwa książeczka pt. „Z Dziennika Marynarza”, która
doczekała się dwóch wydań i znalazła się na liście lektur uczni szkół średnich, obok takich polskich klasyków jak: Sienkiewicz, Prus, Reymont, Parandowski i Mickiewicz. Nie była to jedyna jego książka. Napisał też cieszące się
przed wojną dużym powodzeniem: „Moienzi Nzad” („U wrót Konga”) i „Od brzegu do brzegu”. Był też autorem kilku fachowych podręczników dla żeglugowców.
Swój niewątpliwy talent literacki przejął po ojcu Zdzisławie Dębickim, znanym w pierwszym dziesięcioleciu I RP dziennikarzu. Pełnił on m.in. funkcję prezesa Syndykatu Dziennikarzy Warszawskich i prezesa Związku
Dziennikarzy RP, a na co dzień był redaktorem naczelnym „Tygodnika Ilustrowanego”, a także właścicielem największej w Warszawie prywatnej biblioteki.
Po ukończeniu w 1924 r. Szkoły Morskiej w Tczewie przez trzy następne lata studiował w Antwerpii w Akademii Handlowej, pływając w czasie wakacji w charakterze tłumacza na statkach przewożących emigrantów,
należących do armatorów: Canadian Pacific i Red Star Line do Kanady i USA oraz w charakterze III oficera
na statkach Compagne Maritime Belge du Congo do Konga Belgijskiego. W 1928-1931 pływał jako III, II oficer
na statkach „Robur I”, „Robur VI”, „Łódź”, „Warszawa” i jako I oficer na s/s „Warta”. Od września 1932 r. do marca
1934 był intendentem na pierwszych polskich transatlantykach: „Kościuszce”, „Pułaskim” i „Polonii”. Na tym
ostatnim statku w takim charakterze odbył również kilka rejsów na uruchomionym 23 września 1933 r.
połączeniu z Konstancy do Haify i Jaffy (dzisiejszy Tel Aviv) via Istambuł i Pireus, zwanym linią palestyńską.
W 1934 r. został jej szefem, sprawując jednocześnie kierownictwo biura portowego GAL-u w Konstancy i oddziału polskiego armatora w Bukareszcie. Z powodu likwidacji linii palestyńskiej wrócił do kraju kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej. Okupację przeżył w Warszawie, zajmując się działalnością handlową.
W 1945 r. przybył do Gdańska, gdzie objął stanowisko przedstawiciela Ministerstwa Aprowizacji i Handlu
do spraw UNRRA na województwo gdańskie, które sprowadzało się m.in. do odpraw statków przypływających do Gdyni i Gdańska z towarami przywożonymi do Polski w ramach pomocy ONZ. Miał też upoważnienie ambasady
USA na wejście na statki amerykańskie, stanowiące własność War Shipping Administration. Wkrótce zostaje kierownikiem Biura Portowego GAL-u w Gdyni. W 1947 r. pełni już funkcję szefa najważniejszego w GAL-u działu eksploatacji I, któremu bezpośrednio podlegała m.in. eksploatacja 3 statków pasażerskich: „Batorego”, „Jagiełły”
i „Sobieskiego”, a także wyremontowany i przejęty przez tego armatora sopocki „Grand Hotel”. Pełniąc tę ostatnią funkcję, organizował też początkowo dla pracowników GAL-u oraz załogi „Batorego” koncerty, które z czasem przekształciły się w cykliczną ogólnodostępną imprezę, przypominając bardzo popularny później nadawany
w Polskim Radiu „Podwieczorek przy mikrofonie”.
Jerzy Drzemczewski
MARYNARSKA WIARA
Morowa marynarska wiara,
szczęsny jej życia los,
nie to, co z lądu armia szara,
która ma pusty trzos!
Marynarz w dzień się bawi,
w hamaku w nocy śpi, (tra, ra, ra)
/: czy na Bałtyku, czy na Atlantyku,
ze swego losu drwi.:/
Na spacer jedzie do Nowego Jorku,
zobaczy ziemi szmat,
dolarów pełno ma swym worku,
i zna go cały świat. Refr.
Ma w każdym porcie narzeczoną,
używa sobie fest,
niejedna chciała być mu żoną,
lecz on nie frajer jest. Refr.
A gdy się mortus czasem zdarzy,
przez „saling” łazić masz,
żałuje każdy marynarzy,
przyjaciół wokół masz. Refr.
Artykuł ukazał się w miesięczniku "Obserwator Morski" nr 10(53) Październik 2012